To historia, którą zna każdy z nas. To historia, do której chce
się powracać.
Czasami los lepiej od nas wie, co
powinniśmy zrobić. Bohaterka powieści w wieku, który nazywa się teraz mało
twórczym, gdyż świat opanowały młode ambitne wilki (i wilczyce), traci świetną
pracę w agencji reklamowej. Jest to dla niej ogromny, psychiczny wstrząs. Próby znalezienia innej
pracy kończą się niepowodzeniem. Postanawia odwiedzić matkę mieszkającą na
mazurskiej wsi. Straciła z nią kontakt w dzieciństwie. I tam nie tylko odzyska
spokój, lecz także zrozumie, na czym polega sens ludzkiego życia. To nie jest
baśń ani poradnik, to książka o bardzo
prostych, odwiecznych sposobach poszukiwania prawdy o sobie. Miłość jest
jej częścią. Kiedy będziesz ją czytać, spadnie ci ciśnienie, puls wróci do
normy, a oszalałe ze stresu serce zacznie znowu bić spokojnie. Spróbuj i
przejdź do innego lepszego świata. W nim nie ma już żadnego szefa.
Nikt nie może wziąć
urlopu od siebie samego. Dokądkolwiek by wyjechał. Nikt też nie może uciec od
samego siebie, gdziekolwiek by uciekł. Ale mamy wybór: zawsze jest dobry czas,
by szukać siebie. Najlepiej z dala od konformizmu, snobizmu,
hipokryzji i wszystkich takich rzeczy, którymi wartościowi ludzie się brzydzą.
O tym jest ta książka.
„Dom
nad rozlewiskiem” to obraz współczesności, stosunków panujących w pracy. Żywe
dialogi, wartka akcja, barwny język oraz umiejętność sugestywnego kreślenia
nastroju – przykuwają uwagę czytelnika. Udanym zabiegiem jest – uzasadnione
fabułą – wplecenie przepisów kulinarnych. Jest to książka o miłości,
poszukiwaniu sensu życia, bez abstrakcyjnych dyskusji filozoficznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz